Wywiad z Panem Pawłem Wimmerem


19 lipca 2011 / Michał Kortas


Tym razem, jako odskocznia od tematów czysto webmasterskich, mamy zaszczyt opublikować wywiad z Panem Pawłem Wimmerem – autorem najbardziej znanego, i właściwie pierwszego w Polsce, kursu HTML, który mógł być łatwo przyswajany przez zwykłego człowieka. Poświęcił ona nam swój cenny czas, dzięki czemu możecie bliżej poznać mniej znane tajemnice jego pracy zawodowej. Zapraszam do lektury.

Jak wszyscy na pewno dobrze wiedzą jest Pan zapalonym 'komputerowcem’. Skąd u Pana wzięła się pasja w związku z tą dziedziną? Skąd czerpał Pan inspiracje, aby wejść w świat kodu binarnego?

Wszystko wzięło się z poszukiwania narzędzi do tworzenia książek i czasopism w języku esperanto, jeszcze w latach 80. O komputerach było coraz głośniej, dostrzegaliśmy już możliwość użycia ich w procesie wydawniczym. W końcu, w 1989 roku, udało mi się za gigantyczne wtedy pieniądze (600 USD, co po czarnorynkowym kursie stanowiło bodaj roczną pensję) kupić komputer klasy XT, z zegarem 8,77 MHz, czyli jakieś 300 razy wolniejszym niż dzisiejsze. Natomiast pracę w Wydawnictwie Lupus podjąłem raczej przypadkowo – czytałem dwutygodnik PCkurier i w nim dostrzegłem ogłoszenie o poszukiwaniu redaktora newsów; zgłosiłem się i już zostałem w firmie, a w zawodzie jestem już niemal 22 lata.

Wiele osób wręcz wychowało się na Pana „Kursie języka HTML”, sam byłem jedną z takich osób. Dlaczego postanowił Pan go napisać?

Nasz webmaster postanowił zmienić pracę, więc ktoś musiał przejąć po nim obowiązki – to był 1995 rok. Zacząłem gorączkowo szperać w poszukiwaniu materiałów, znalazłem specyfikację HTML 2.0 i zacząłem ją studiować, a potem zdecydowałem się też na upublicznienie swoich notatek – kurs wystartował w czerwcu 1996 roku, przez szereg tygodni go uzupełniałem, będąc momentami na dwie lekcje do przodu przed czytelnikami. Zresztą odzew był olbrzymi, kurs generował gros ruchu na stronach Lupusa – to był dopiero początek webmasterstwa w Polsce i praktycznie nie było żadnych materiałów, poza dość zawile napisaną książeczką opublikowaną przez jedno z polskich wydawnictw. Trafiłem więc wyjątkowo w zapotrzebowanie rynku – w drugiej połowie lat 90. było momentami nawet milion odsłon miesięcznie, co na tamte czasy było bardzo solidnym ruchem.

Wiemy, że pracował Pan już w wielu magazynach komputerowych, również tych, poruszających tematykę webmasterską. Czy przynosiło to Panu przyjemność? Czy raczej praca w redakcji była odskocznią od ślęczenia przed coraz to nowymi zasadami budowania stron www?

Praca redakcyjna była najważniejsza, to raczej kurs był odskocznią – nie dostawałem za niego wynagrodzenia, więc siłą rzeczy był na drugim planie. Pracowałem w sumie w kilku redakcjach – po roku 2000 także w wydawnictwach ZPR/Murator oraz IDG. Natomiast od 2002 roku kurs funkcjonuje już w gościnnych progach Helionu, zatem całkowicie poza moją pracą zawodową.

Kto był dla Pana największym wzorem, nadającym rytm Pańskiemu życiu?

Jak rozumiem, chodzi o życie zawodowe. Trudno by mi było wskazać wyraźnie jakiś wzór, bo rynek wydawniczy w tej branży był ciągle młody. Ale znałem paru świetnych tekściarzy, których poziom językowy zawsze podziwiałem.

Czy internetowy świat idzie w dobrym kierunku?

To bardzo ogóle pytanie, trudno na nie jednoznacznie odpowiedzieć – trzeba by przyjąć jakieś kryteria i przeprowadzić dogłębną analizę. Przypuszczam, że odpowiedź zależałaby od wag przypisywanych rozmaitym cechom Internetu. Cieszę się z postępu technicznego, ale nie jestem bezkrytycznym entuzjastą, widzę negatywne strony powszechnej dostępności Internetu, źle odbieram zalew chamstwa i brutalności, jakie zalały zwłaszcza serwisy społecznościowe i rozmaite fora. Zwyczaje z „realu” przenoszą się na świat wirtualny, a są tym gorsze, że anonimowe, co wzmacnia agresję. Bardzo więc ostrożnie podchodzę do przyszłości Sieci.

Doceniam natomiast integrację świata stacjonarnego i mobilnego, a obu razem ze światem realnym – to zupełnie nowy paradygmat naszego funkcjonowania w świecie komputerów. „Raport mniejszości” byłby może przejaskrawionym przykładem zachodzących zmian, ale generalnie wszystko idzie w tym kierunku, oby tylko bez negatywów przedstawionych w tym słynnym filmie.

Jak pokrótce ocenia Pan zmiany jakie nastąpiły, po wprowadzeniu do szerszego użytku, języka HTML5 oraz CSS3?

To wspaniałe osiągnięcia, co widać zwłaszcza w usługach internetowych. Miną jeszcze lata, zanim pełne specyfikacje zostaną wdrożone przez przeglądarki (historia pokazuje, że zwłaszcza style są długo wdrażane), ale już teraz korzystamy ze zrębów nowych specyfikacji, a świat dzisiejszych aplikacji webowych imponuje możliwościami. Z napięciem oczekuję na kolejne postępy.

Czy zainteresowanie językami sztucznymi (np. esperanto) łączyło się w jakikolwiek sposób z pasją do komputerów, sieci?

Jak wspomniałem wyżej, esperanto stało się bodźcem do poszukiwania narzędzi komputerowych, stało się też powodem mojego zainteresowania programami DTP i edytorami tekstów. Na początku lat 90. jedynie WordPerfect potrafił wstawiać litery esperanckie – pokraczne wprawdzie, ale były. Choć esperanto zeszło potem na plan dalszy, ciągle gdzieś tam tkwiło z tyłu głowy i pojawiało się przy okazji testowania różnych narzędzi.

Proszę dokończyć zdania:

Moją ulubioną przeglądarką jest…

Chrome.

System operacyjny, na którym najczęściej pracuję, to…

Windows 7.

Najbardziej nie lubię…

chamstwa i braku życzliwości dla innych.

Moim planem na przyszłość jest…

dokończenie kiedyś moich serwisów językowych, a zwłaszcza prac słownikowych.

Na koniec jeszcze może jakieś krótkie przesłanie, dewiza, dla startujących webmasterów?

Nie będę tu specjalnie oryginalny – uczyć się i ćwiczyć. Początki bywają trudne, ale satysfakcja z pracy webmasterskiej jest warta włożonego wysiłku.

Dziękujemy bardzo za udzielenie pytań w naszym wywiadzie i poświęcenie swojego czasu.
Życzymy powodzenia w osiąganiu zamierzonych celów.



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.